czwartek, 24 września 2015

Żałujemy, gdy to stracimy!

Tak, dziś post o tym, że... żałuję, że nie mogę biegać!
Hmm..jak to było z tym bieganiem? Kochałam to robić, ale nigdy nie potrafiłam "się zebrać"... dlatego nie biegałam tak często jakbym chciała. Nie ukrywam jednak, że to co się czuje po bieganiu-jest nie do opisania- magia, której ja osobiście w słowa nie potrafię ubrać- moc endorfin, wieczna biegowa radość, wewnętrzna siła.
A Teraz chciałabym co chwilę wskakiwać w strój do biegania!   - pojawia się jakiś problem?
 Chętnie bym go wybiegała. 
Jestem szczęśliwa, tak, że latam pod sufit? 
Spożytkuje to na długie wybieganie. 
Tylko, że nie mogę...
I dopiero teraz mnie to dotyka-kiedy nie mogę, to bym bardzo chętnie to zrobiła. 
Niestety...czeka mnie jeszcze jedna (MAM NADZIEJĘ, ŻE JUŻ NA PRAWDĘ OSTATNIA< BO CHCE ZAKOŃCZYĆ CHOROBOWY ETAP W ŻYCIU!!) wizyta w szpitalu. Mam nadzieję, że dłużej niż 2-3 dni tam leżeć nie będę, ale nie ukrywam, że gdy o tym usłyszałam -podcięto mi skrzydła. 
Głupia byłam, że nie doceniałam biegania! Teraz mam ochotę jak najszybciej wrócić! i obiecuję, że tak się stanie, bo (powtórzę się) mam wspaniałą 'grupę wsparcia' <3 :)
A więc Wy jeżeli możecie-biegajcie! A ja...? ja do Was dołączę! Obiecuję!

piątek, 18 września 2015

Najgorsze są powroty...

Hej :)
Blog na chwilę zgasł...na fanpagu też cisza. Odezwałam się tam raz, po wyjściu ze szpitala w sierpniu. Obiecałam, zdrowe przepisy zamiast fotek z treningu. 
Od Tygodnia moim wyzwaniem jest np. wejście na 4 piętro-ogólnie CHODZENIE. Zejście i wejście na łóżko, dłuższe siedzenie, wyprostowanie się. 
Tak wygląda teraz moje życie. Mam nadzieję, że niedługo . Mam nadzieję, że wszystko szybko wróci do stanu przedoperacyjnego...
Co ja plotę?!... Już nigdy nie będzie TAK JAK KIEDYŚ. Teraz muszę znaleźć w sobie siłę, by pokochać swoje ciało, swój brzuch... By wrócić do ZDROWO I WESOŁO.  Na razie nie potrafię sobie wyobrazić jak robię brzuszki czy przysiady...cardio też jest jakimś oddalonym ode mnie punktem...
Właśnie ...PUNKTEM!
Był moment, że zwątpiłam. Leżąc na szpitalnym łóżku włączyłam Zdrowo i Wesoło..nie widziałam tam, nawet w swojej wyobraźni kolejnych postów. 
" Bo co ja będę pisać?? Że wstałam z łóżka!? Czy, że przeszłam 100m???"-myślałam
I ciągle nie wiem co tam się będzie działo- bo każdy dzień jest nową, czystą kartką. A może lepiej...nowym, czystym polem na Facebookowym profilu.
Ten punkt, o którym wspomniałam- to taki mój, osobisty cel. 
Chciałabym użyć tego miejsca na ...podziękowania. I Nie wiem od kogo zacząć..od lekarzy, pielęgniarek, rodziny czy koleżanek?
Od mamy... która zabrała mnie na pierwsze badania, gdy było coś nie tak... Która była... w każdej wolnej chwili przy mnie. Miałam wrażenie, że zamieszkała w tym szpitalu. 
Dziękuję rodzinie, która dzwoniła i dopytywała się co chwilę o coś nowego- za to, że przyjechali pomóc mnie i rodzicom. 
Znajomym!!!- Od tych którzy tylko napisali na FB - I jak po operacji?- po tych co odwiedzali, dzwonili i byli blisko-mimo wszystko! Na prawdę baaaaaardzo tego potrzebowałam :)
Lekarzom i pielęgniarką -za opiekę medyczną :)
I tak bym mogła dziękować i dziękować... ale to dzięki tym osobą, nie usuwam Zdrowo i Wesoło-nawet nie zawieszam jego działalności. Walczę :) Bo mam z KIM!
Dziękuję!
Ada